Pomoc de minimis

Pomoc de minimis to rodzaj wsparcia ze strony państwa, które w swojej istocie jest tak skonstruowane, żeby nie zaburzało konkurencyjności pomiędzy przedsiębiorstwami i nie wpływało w znaczący sposób na wymianę handlową na rynku wewnętrznym Unii Europejskiej.

Pomoc ta może być udzielana przedsiębiorstwom w różnych formach. Są to głównie szkolenia, umarzanie odsetek od ubezpieczeń społecznych, pieniądze na drobne inwestycje, jednorazowa amortyzacja, szkolenia i usługi doradcze, kredyty i pożyczki udzielane na preferencyjnych warunkach, refundacje, rekompensaty, zaniechanie poboru podatku, poręczenia i gwarancje.

Każde przedsiębiorstwo posiada ograniczenie kwotowe wartości pomocy de minimis jaką może otrzymać. O wysokości limitu można dowiedzieć się w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Ograniczenia finansowe pomocy de minimis są sprecyzowane w Rozporządzeniu Komisji (UE) nr 1407/2013 z dnia 18 grudnia 2013 roku w sprawie stosowania art. 107 i 108 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W rozporządzeniu napisane zostało, że całkowita kwota pomocy de minimis przyznanej przez państwo członkowskie jednemu przedsiębiorstwu nie może przekroczyć 200 000 EUR w okresie trzech lat podatkowych. Natomiast całkowita kwota pomocy de minimis przyznanej przez państwo członkowskie jednemu przedsiębiorstwu prowadzącemu działalność zarobkową w zakresie drogowego transportu towarów nie może przekroczyć 100 000 EUR w okresie trzech lat podatkowych. Pomoc de minimis nie może zostać wykorzystana na nabycie pojazdów przeznaczonych do transportu drogowego towarów.

Wspomniane wyżej rozporządzenie 1407/2013 oprócz limitu finansowego pomocy de minimis, obejmuje także wyłączenia podmiotów, które nie mogą otrzymać pomocy. Należą do nich:

• przedsiębiorstwa, które zajmują się produkcją podstawową produktów

• przedsiębiorstwa prowadzące działalność w sektorze przetwarzania i wprowadzania do obrotu produktów rolnych w następujących przypadkach:

− kiedy wysokość pomocy ustalana jest na podstawie ceny lub ilości takich produktów

nabytych od producentów podstawowych lub wprowadzonych na rynek przez

przedsiębiorstwa objęte pomocą

− kiedy przyznanie pomocy zależy od faktu przekazania jej w całości lub części producentom podstawowym

Główna różnica pomiędzy pomocą publiczną a pomocą de minimis, to dominacja mikro-, małych i średnich przedsiębiorców wśród beneficjentów pomocy de minimis. Najwięcej z tej pomocy korzystają przedsiębiorcy prywatni (95% ogólnej pomocy). 

W ostatnich latach najwięcej tej pomocy udzielono przedsiębiorcom z województwa mazowieckiego, wielkopolskiego i śląskiego, których łączny udział w ogólnej wartości pomocy de minimis udzielonej sięga ponad 30 %. 

Z badań autora wynika, że zaledwie około kilkunastu procent polskich przedsiębiorców zwraca się w dużym o taką formę pomocy. Pozostali, albo z tej pomocy nie korzystają, albo w niewielkim stopniu. Z pewnością wiedzą na temat pomocy de minimis jest zbyt mała, zdecydowanie za mało popularyzowana przez administrację państwową. Jest to zła wiadomość, ponieważ pomoc de minimis pomaga w zwiększeniu konkurencyjności i rentowności przedsiębiorstw pochodzących z państw Unii Europejskiej, w tym polskich, często rodzinnych, lokalnych firm.

Greenwashing

Greenwashing to zbitka wyrazowa angielskich słów: green – zielony oraz whitewash – wybielać, tłumacząc na język polski jest to zielone kłamstwo, potocznie nazywane ekologiczną ściemą. 

Po raz pierwszy termin greenwashing został użyty 36 lat temu przez amerykańskiego publicystę oraz działacza na rzecz środowiska naturalnego Jaya Westervelt’a. Opisał on działania praktykowane przez hotele. Nakłaniały one swoich gości do rzadszej wymiany ręczników, która była tłumaczona jako troska o środowisko poprzez mniejsze zużycie energii i środków chemicznych. Jednak zdaniem Wesrevelta było to działanie mające na celu jedynie zwiększenie zysków, pod pozorem troski o środowisko naturalne.

Sześć „grzechów głównych” greenwashing’u:

Grzech ukrytych działań – jest to najbardziej powszechny typ greenwashing’u stosowany przez przedsiębiorstwa. Według raportu Terrachoice (agencja consultingowa) stosuje go aż 57% marek. Producent sugeruje, że produkcja przebiega w sposób zgodny z ochroną środowiska, gdy tak naprawdę tylko fragment etapów wytworzenia przebiega zgodnie z zachowaniem zasad ekologii. Etapy produkcji, które mają niekorzystny wpływ na środowisko nie są podawane do informacji, tylko zostają ukryte, np. duże wykorzystanie wody.

Grzech braku dowodów – przejawia się najczęściej w oznaczeniach produktów przez producentów oraz ich promowaniu jako produkty ekologiczne przy użyciu oznaczeń niecertyfikowanych, które nie są potwierdzone przez instytucje certyfikujące. Brak precyzji stosuje więcej niż co czwarte przedsiębiorstwo. 

Grzech braku precyzji – wiąże się on z nieprecyzyjną komunikacją służącą wywołaniu u konsumenta określonego wrażenia względem produktu. Brak precyzji dotyczy również informacji o cesze danego produktu, której fizycznie dany produkt nie może posiadać, np. w Polsce oleje silnikowe w pełni syntetyczne oraz syntetyczne oparte o bazy mineralne mogą być i najczęściej oznaczane są tak samo, przez co klient do końca nie wie jakiego rodzaju produkt kupuje. 

Grzech nieistotności – polega on na uwidocznieniu danej cechy produktu, która faktycznie jest zgodna z zasadami ekologii, jednakże dla konsumentów jest ona mało istotna. Agencja Terrachoice podaje, że najczęściej przedsiębiorstwa mówią, że ich produkt nie zawiera freonów (oznaczenie angielskie CFC fee ) które zostały prawnie zakazane. Tej praktyki używa 4% przedsiębiorstw.

Grzech kłamstwa – jedna z najrzadziej używanych praktyk greennwashing, ponieważ korzysta z nich 1% marek. Jest to jawne okłamywanie konsumentów. Przedsiębiorstwo podaje nieprawdziwe informacje dotyczące produktu, jego certyfikatów, właściwości, itp. 

Grzech mniejszego zła – z praktyki tej wg różnych badań korzysta 1% przedsiębiorstw. Jej celem jest wyróżnienie produktu na tle pozostałych produktów dostępnych na rynku z tej samej kategorii i gloryfikacji jego pozytywnych zalet, chociaż tak naprawdę̨ produkt ten jest równie szkodliwy dla środowiska. Mniejsze zło bazuje na usilnym wskazaniu pozytywnych cech własnego produktu, względem innych produktów danego rodzaju, mimo że grupa tych produktów ma szkodliwy wpływ na środowisko. Punktem wyjścia mniejszego zła jest abstrakcyjność komunikatów, chwytliwe slogany. 

Przedsiębiorstwa stosujące greenwashing liczą na naiwność konsumentów, ich niewiedzę, brak zainteresowania wieloma kwestiami związanymi z rzeczywistą ochroną środowiska.  Jest to przez nie traktowane jako pretekst pozwalający na stworzenie wizerunku marki uchodzącej za ekologiczną, bez obaw o zdemaskowanie przez klientów prawdziwych intencji przedsiębiorstwa. Jest to oczywiście pozorna ekologia, będąca przedmiotem marketingu przedsiębiorstwa, dzięki któremu firmy mają możliwość́ pozyskania nowych nabywców.

Greenwashing, potocznie mówiąc – wykorzystuje „zielony PR” lub „zielony marketing”, aby stworzyć mylące wrażenie, że ich produkty lub usługi są przyjazne dla środowiska, albo też odpowiedzialne społecznie. Konsumenci coraz częściej poszukują ekologicznych, społecznie odpowiedzialnych marek i usług, za które są skłonni zapłacić wyższą cenę. Premia ta, oprócz innych czynników, może skłaniać firmy do oszukiwania klientów. W czasach niepewności gospodarczych, takich jak te spowodowane pandemią koronawirusa (COVID-19) lub innymi chorobami, przed którymi ludzie chcą się ustrzec, prowadząc tzw. zdrowy tryb życia, greenwashing może być szczególnie kuszący.

Na szczęście da się zaobserwować, że przez ostatnie lata świadomość i wrażliwość ekologiczna konsumentów wzrosła, co następnie wpływa na ich wybory. Więcej osób zwraca uwagę̨ na to, czy dany produkt lub usługa są ekologiczne, co dalej wpływa na wybór dobra, które decydują̨ się̨ nabyć́.

Greenwashing często podważa pozytywne wysiłki wielu osób i organizacji, mające na celu zajęcie się takimi obszarami, jak zmiana klimatu, emisja dwutlenku węgla, utrata różnorodności biologicznej, niezrównoważone zużycie wody, wytwarzanie odpadów, zanieczyszczenie powietrza i wylesianie, poprzez zniekształcanie faktów. Może również kierować nastawionych proekologicznie klientów w stronę nieuczciwych produktów i organizacji. W związku z tym praktyka ta stwarza poważne ryzyko, także związane z naruszeniem praw konsumentów. 

Z badań decyzji konsumenckich, prowadzonymi na całym świecie, dowiadujemy się coraz bardziej, że wiele osób swoje decyzje zakupowe zmieniłoby, gdyby sprzedawcy detaliczni lepiej informowali na przykład o wpływie produktu na środowisko i życie klientów. 

Również inwestorzy są coraz bardziej świadomi kwestii środowiskowych. Według ankiety przeprowadzonej przez Schroders (globalna firma zarządzająca aktywami i majątkiem) w 2020 roku, 60% respondentów stwierdziło, że aktywne angażowanie spółek w ich portfelach w kwestie środowiskowe jest priorytetem, w porównaniu z 38 % w 2019 roku. Ponad dwie trzecie (67%) stwierdziło, że uwzględniło nowe wymogi środowiskowe w procesach decyzyjnych. Według SwissRe (szwajcarskie towarzystwo reasekuracyjne) fundusze inwestycyjne coraz częściej angażują się w inicjatywy ekologiczne. 

e-administracja w Polsce

Koncepcja e-administracji zakłada udostępnienie każdemu obywatelowi oraz przedsiębiorstwu łatwego dostępu do usług administracyjnych za pośrednictwem Internetu bez konieczności fizycznej wizyty w urzędzie. Administracja elektroniczna ma na celu usprawnienie życia obywatelom oraz przedsiębiorcom, którzy potrzebują załatwić sprawę urzędową. Nie trzeba stać w kolejkach, nie trzeba kilometrami jechać do urzędy. To wielka oszczędność czasu, nerwów i pieniędzy.

Administracja publiczna, także w Polsce, musi podporządkowywać się współczesnym trendom rynkowym. Pracujemy zdalnie, przyzwyczailiśmy się, że zamawiamy jedzenie zdalnie, robimy zakupy nie wychodząc z domu. Działania z wykorzystaniem Internetu są coraz bardziej powszechne i oczywiste. Zjawisko to dotyczy niemal wszystkich grup wiekowych. Także osoby po 60 roku życia coraz częściej korzystają z udogodnień, które niesie cyfryzacja. Wiele starszych osób musiało zacząć rejestrować się w szpitalach i przychodniach przez internet. Dlaczego więc nie mieliby robić tego samego w urzędzie miasta, starostwie powiatowym lub innym urzędzie?  

E-administracja staje się naturalną ścieżką rozwoju i udoskonalaniu procesów administracyjnych. Dzięki takim rozwiązaniom możemy zoptymalizować ilość potrzebnego czasu na załatwianie spraw administracyjnych od strony petentów jak i urzędników. Dodatkowo zgodnie z aktualną coraz większą świadomością ekologiczną ludzi, w znacznym stopniu ograniczymy zużycie artykułów papierowych, tuszu, sprzętu do drukowania i kopiowania. Im więcej działań możemy podjąć online, tym rzadziej odwiedzamy urzędy. Dzięki temu nie zanieczyszczamy powietrza poprzez zużycie CO2 podczas jazdy samochodem, nie stoimy w korkach w centrum miasta, nie zużywa się ton papieru i tuszu do drukarek.

Wirtualna rzeczywistość daje nowe możliwości obsługi klientów, w tym na linii obywatel – państwo. Zwłaszcza 2020 rok i pandemia spowodowały wręcz konieczność przejścia administracji do internetu. Nie wszystko się udaje, ale kierunek działań wydaje się dobry i wręcz konieczny.

Europejski Program Rozwoju Elektronicznej Administracji definiuje Elektroniczną Administrację w następujący sposób: „Elektroniczna administracja opiera się na wykorzystaniu technologii informatycznych i telekomunikacyjnych w administracji publicznej. W ramach elektronicznej administracji zakłada się zmiany oraz usprawnienia organizacyjne, szeroką modernizację oraz optymalizację procesów administracyjnych pod kątem efektywności. Istotnym aspektem jest standaryzacja systemów e-Administracji w ramach państw UE. E-Administracja poprzez widoczne poprawienie jakości świadczonych usług ma zachęcać obywateli do większego zaangażowania w procesy demokratyczne oraz wspierać funkcjonowanie mechanizmów państwa”.

W Polsce zagadnienia związane z funkcjonowanie e-administracją reguluje Ustawa z dnia 17 lutego 2005 roku o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne. Ustawa określa m.in. zasady dotyczące funkcjonowania „ePUAP”, czyli elektronicznej platformy usług administracji publicznej, wymiany informacji publicznej drogą elektroniczną, pomiędzy urzędnikami a petentami oraz świadczenia usługi podpisu zaufanego.

E-administracja swoje początki w Polsce ma w 1994 roku, kiedy to Komisja Europejska wydała raport „Europa i społeczeństwo globalnej informacji”. Pierwsze działania w tym kierunku zostały podjęte dopiero w 2000 roku, kiedy to w naszym państwie została uchwalona ustawa w sprawie budowania podstaw społeczeństwa informacyjnego w Polsce. Ustawa ta mówi o opracowaniu strategii, która ma wypłynąć na rozwój społeczeństwa informacyjnego w naszym państwie i podjęcie działań prawnych, które umożliwią szybki rozwój gospodarki elektronicznej.

Kolejnym krokiem było przyjęcie przez Radę Ministrów do realizacji programu „Cele i kierunki rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce”. Powstał on między nimi dlatego, że przygotowanie strategii rozwoju społeczeństwa informacyjnego jest jednym z wymogów, które musi spełnić państwo aspirujące do bycia członkiem Unii Europejskiej.

Dalej opracowany został projekt „ePolska. Plan działań na rzecz rozwoju społeczeństwa informacyjnego na lata 2001-2006”. Dokument ten zawiera postulat o dostosowanie administracji publicznej do tego, by można było w niej wykorzystać narzędzia teleinformatyczne. Ważnym elementem planu są również zmiany społeczne oraz zmiana prawa.

W 2004 roku pojawiły się dwa ważne dokumenty: „Plan działań na rzecz rozwoju elektronicznej administracji na lata 2005-2006” i „Proponowane kierunki rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce do 2020 roku”

W 2008 roku przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji został stworzony dokument o nazwie „Strategia rozwoju informacyjnego w Polsce do roku  2013”. Zostały w nim zawarte bardzo ważne informacje na temat e-administracji i jej rozwoju. Znajdziemy tam między innymi to, że Polska jako kraj będzie dążyć do udostępnienia jak najszerszego zakresu usług administracji publicznej. Cały ten proces będzie się odbywać zgodnie z określonymi priorytetami. Pierwszym z nich objęte zostały usługi najsłabiej rozwinięte w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej takie jak:

  • podatek od osób prawnych, deklaracje i notyfikacje VAT
  • zamówienia publiczne
  • rejestracja działalności gospodarczej

Kolejny priorytet obejmował:

  • usługi, z których mogą korzystać obywatele (między innymi podatek od osób
  • fizycznych, koszty opieki medycznej, zasiłek dla bezrobotnych czy akty stanu cywilnego)
  • zezwolenia i certyfikaty

Trzecim priorytetem zostały objęte:

  • katalogi biblioteczne
  • dokumenty tożsamości
  • rejestracja osób na studia

Czwarty priorytet to usługi, które nie obiegały tak wyraźnie od swoim poziomem od pozostałych krajów UE. Między innymi:

  • usługi świadczone przez urzędy pracy
  • deklaracje celne
  • pośrednictwo pracy
  • obowiązkowe społeczne ubezpieczenia

Następnym bardzo ważnym etapem realizacji przyjętej strategii było udostępnianie danych z rejestrów, jak np.:

  • Powszechny Elektroniczny System Ewidencji Ludności (PESEL)
  • Rejestr Gospodarki Narodowej (REGON)
  • Krajowy Rejestr Sądowy (KRS)
  • Centralny Rejestr Aktów Stanu Cywilnego
  • Ogólnopolska Ewidencja Wydanych i Utraconych Dowodów Osobistych;
  • Krajowa Ewidencja Podatników (NIP)

Komisja Europejska co roku wydaje kompleksową ocenę postępów w cyfrowym świadczeniu usług. Badane jest wtedy 36 państw. W tych badaniach analizuje się wskaźniki, które są podzielone na 4 poziomy. Dotyczą one użytkowników e-administracji, przejrzystości rozwiązań oraz ich dostępności. A jeden z tych obszarów dotyczy również dostępności e-usług dla obcokrajowców w danym państwie. Raport z 2020 roku pokazuje, że dostępność do usług świadczonych drogą elektroniczną wynosi średnio 68%. Wśród czołówki można znaleźć takie państwa jak Malta, Estonia, Austria. Gorzej wypadły Czarnogóra, Albania czy Macedonia Północna. Polska uzyskała wynik57% i jest to 27 pozycja w rankingu. Polska nie jest liderem w procesie wprowadzania e-administracji. Wszystkie przeprowadzone badania pokazują, że obywatele znacznie rzadziej korzystają z e-usług niż obywatele innych państw. W większości wynika to z braku zaufania do rozwiązań informatycznych, ale niestety nadal dużym problemem jest brak dostępu do Internetu czy nawet posiadanie komputera lub umiejętności właściwego korzystania z niego. Większość osób bez problemu ogląda w telefonie YouTube, relacje znajomych na Facebooku, komunikuje się przez Messenger, ale już bankowość elektroniczna i administracja elektroniczna stanowią nie lada wyzwanie. Wydaje się, że zawodzi edukacja na poziomie szkoły podstawowej i średniej. Lekcje informatyki nie powinny koncentrować się głównie na pakiecie Office (który też jest ważny), ale dobrze, gdyby podstawa programowa wręcz wymuszała naukę korzystania z aplikacji bankowych i obsługę portali urzędowych.

Do ciągle aktualnych problemów polskiej e-administracji należy zaliczyć:

– złożone i niespójne procedury występujące w administracji publicznej

– brak wspólnej, jednolitej strategii obsługi petentów na terenie całego kraju (bywa tak, że do jednego urzędu gminy/powiatu zapiszemy się na wizytę przez internet, do drugiego już nie)

– niewystarczająco wyedukowani urzędnicy w zakresie funkcjonowania e-administracji

– bardzo słabo wyedukowane społeczeństwo w zakresie funkcjonowania e-administracji

– słaba koordynacja działań pomiędzy administracją rządową i samorządową

– wdrażanie przez państwo od początku wadliwie działających systemów informatycznych, jak chociażby irytujący użytkowników system e-TOLL

– obawa obywateli związana z korzystaniem z e-administracji (wirusy komputerowe, słaba jakość połączenia internetowego, niepewność co do poprawności działań petenta w sieci)

– uwarunkowania polityczne mające wpływ na kierunki wdrażania narzędzi cyfrowych w administracji

– obawa o wyciek naszych danych

Życie młodych, niepełnosprawnych osób w Polsce – autentyczne wypowiedzi

(Pisownia oryginalna)

Nadia, 21l:

Gdy byłam małym dzieckiem, dało się zauważyć, że niepełnosprawność jest tematem tabu. Ludzie z różnymi schorzeniami zaliczającymi się do niepełnosprawności siedzieli tylko w domu, nie mieli za bardzo kontaktu ze światem. Gdy taka osoba pokazała się publicznie, częściej mogła się natknąć na krzywe spojrzenia, głupie, bolesne komentarze czy śmiech. Wiem to z własnego doświadczenia, ponieważ w życiu miałam styczność z różnymi reakcjami na widok mnie na wózku inwalidzkim. Z biegiem czasu na szczęście część społeczeństwa zaczęła postrzegać ludzi podobnych do mnie jako po prostu ludzi a nie kosmitów. Myślę, że dużym impulsem do zmiany myślenia innych jest moje nastawienie do życia i podejście do choroby. Wózek traktuję jako coś całkowicie normalnego, jako ozdobę a nie wyrok. 

Pamiętam jak usiadłam na swój pierwszy wózek inwalidzki w życiu. Kiedy mama powiedziała, że czas iść spać, zaczęłam płakać przekonana, że przez noc wózek zniknie. Dałam się jednak przekonać i od tamtego czasu poruszam się tym sprzętem codziennie z wielką radością i dumą. 

Uważam, że twierdzenie, iż niepełnosprawność to temat tabu, coś haniebnego i wstydliwego, to najgorsze, co może być. Codzienność ludzi poruszających się inaczej niż pełnosprawni, autystów czy z zespołem Downa, którzy mimo wszystko potrafią czerpać z życia i walczą o siebie, jest godne podziwu. Każda z tych osób jest normalna, wyjątkowa. Z tą różnicą, że utrzymanie zdrowia na dobrym poziomie wymaga stałej, często bardzo kosztownej rehabilitacji. Nie byłoby to takie dziwne, gdyby nie to, że nasz obecny rząd nie widzi problemu, dyskryminuje niepełnosprawnych. 

Warto zwrócić też uwagę na udogodnienia dla osób poruszających się na wózkach. Strome schody, dziury czy brak przejść dla pieszych i miejsc parkingowych  dla niepełnosprawnych, to główne przeszkody uniemożliwiające zwyczajne życie. 

Jako osoba ze specjalnymi potrzebami staram się radzić sobie jak najlepiej i się nie poddawać. Jest to jednak momentami trudne, bo czasem nie udaje mi się być w pełni samodzielną i muszę poprosić o pomoc, co nie przychodzi mi łatwo. 

Znam osoby, które nie zaakceptowały nadal swojej normalności i często czują się dotknięte, potrafią się smucić z tego powodu. W pełni to rozumiem, ponieważ nie każdy umie sobie poradzić ze stanem faktycznym swojej egzystencji. Staram się jednak pokazywać im, że są równie wartościowi, co zdrowi ludzie. 

Jako, że jestem przykładem osoby uważanej przez wielu za ,,inną”, mogę stwierdzić śmiało, że są plusy i minusy życia w trochę nietypowy sposób. Wykorzystując swoją chorobę mogę uczyć drugą osobę tego, co dla mnie jest normalne a dla niej nie. Każdy mój dzień to szereg przeszkód, które pokonuję najdzielniej jak tylko mogę. Moje życie to niekończąca się walka o siebie, bo wiem, że niektórych aspektów nikt za mnie nie polepszy. Nawet błahe spotkanie z przyjaciółmi w szkole czy gdzieś na mieście sprawia mi przyjemność, choć niekiedy pojawiają się nieprzyjemne sytuacje. 

Wsparcie bliskich osób i chociażby szacunek i tolerancja są kluczem do tego, by żyło się mimo wszystko lepiej, łatwiej. Dlaczego? Ponieważ mając uraz na psychice w postaci nietolerancji, wytykania palcami czy obelg od innych, nie będziemy mieć motywacji do stawiania czoła przeszkodom. Powracając do tematu autystów – znam ich trochę i widzę, z jakimi problemami borykają się ich rodziny. Tu też dochodzi czasem do wykluczenia, mają pod górkę, ciężko niekiedy o terapie, które są tym osobom ze zmianami neurologicznymi po prostu potrzebne, by nie zamknąć się w sobie. 

Do tematu niepełnosprawności, według niektórych osób z mojego otoczenia, podchodzę z czułością i luzem. Czy to prawda? Tak, ponieważ sama spostrzegłam, że kiedy opowiadam o swoim czasem zagmatwanym życiu, robię to z wrażliwością, czule i z kompletną akceptacją. Moim jedynym marzeniem jest, by inne osoby z podobnymi problemami zdrowotnymi, spróbowały chociaż je zaakceptować. Kolejnym etapem było u mnie pokochanie samej siebie, ponieważ uważam, że żeby pokochać innych, trzeba najpierw pokochać samego siebie. 

Zuza, 19l:

Moje spostrzeżenia na temat poziomu życia osób niepełnosprawnych w Polsce jest następująca: Od małego byłam uznawana za ,,dziwadło’’ ponieważ byłam inna, jeździłam na wózku zamiast chodzić normalnie po nogach. Spotykały mnie różne przykre sytuacje już jako dziecko. Ludzie postrzegali mnie nie jako normalnego człowieka, tylko jako odludek. Było to bardzo bolesne dla mnie, pamiętam, że często płakałam. Przejmowałam się takim traktowaniem jakoś do mojego 10 roku życia, później po poważnej rozmowie z rodzicami wszystko zrozumiałam, poznałam swoją wartość i powiedziałam, że ,,Nie dam sobie w kaszę dmuchać”. Gdyby nie rodzice, na pewno miałabym problem z tym do dzisiaj. Teraz czuje się dobrze sama ze sobą, wiem co potrafię, a czego nie potrafię, znam swoją wartość.  Wiem, że nie jestem z tym sama, mam osoby, które mnie wspierają: rodzina i przyjaciele na których zawsze mogę liczyć. Są momenty w moim życiu w którym mam ochotę rzucić wszystko i po prostu się poddać. Jestem osobą bardzo wrażliwą, i choć nie obchodzi mnie zdanie innych na mój temat, to moje problemy, które spotykają mnie w życiu codziennym czasami mnie wykańczają. Ale wiem, że jestem silna, nie mogę się poddać bo mam dla kogo żyć! 🙂  Jeśli chodzi zaś o sprawy finansowe to uważam, że gdyby nie niektóre fundacje, czy inne pomoce to nie poradzilibyśmy sobie sami w naszym kraju. Dofinansowania, które otrzymujemy od rządu, renty to po prostu szkoda słów. Jesteśmy osobami, które są niezdolne do pracy, oczywiście nie wszyscy ale takie osoby jak ja z moją niepełnosprawnością uważam że nie poradziłyby sobie dobrze w każdej pracy. Dlatego jestem teraz w Szkole Policealnej na kierunku technik-administracji, wydaje mi się że wykształcenie i wiedza jaką zdobędę po tej szkole pozwoli mi w końcu iść do pracy, i w końcu będę normalnie żyć. Teraz często brakuje mi pieniędzy, Kupuje leki, jedzenie i inne produkty potrzebne mi do przeżycia i gdybym mieszkała sama, to wątpię w to żeby zostało mi coś pieniędzy do życia. Mam nadzieje, że z czasem już będzie tylko lepiej! Nigdy się nie poddam i zawsze będę dążyć do celu, by wieść szczęśliwe, ,,wygodne’’ życie. Mówi się że ,,pieniądze szczęścia nie dają’’, ale co to by było za życie w Polsce bez pieniędzy. 😀 

Łukasz, 19l:

Uważam, że osoby niepełnosprawne nie dałby by rady przeżyć w naszym kraju, gdyby nie różne fundacje, czy stowarzyszenia, ponieważ niektóre dofinansowania otrzymywane od rządu to tzw. „Śmiech na sali”… Jeśli chodzi o traktowanie w społeczeństwie to dopóki nie wyruszyłem w późniejszym etapie swojej edukacji (liceum) do większego miasta byłem pomijany w stosunkach towarzyskich. Miałem tak na prawdę może jedną, dwie osoby, które uważały mnie za normalnego człowieka, a od czasu, gdy kontynuuje edukację w Poznaniu bądź od czasu, gdy zacząłem uprawiać koszykówkę na wózkach czuje, że jestem równy, że nie ma czegoś takiego jak równy i równiejszy. Dzisiaj potrafię żartować nawet ze swojej choroby bo dystans w tym wszystkim pozwala nam odciąć się od ludzi, którzy może dzisiaj złośliwe nas hejtują. Jak ja to mówię: „Ja mam sprawne nogi… tylko bardziej okrągłe” ?. Gdy ktoś próbuje mi wmówić, że czegoś nie zrobię mu „To teraz patrz…” i robię to może w inny sposób niż pełnosprawny, ale mam swoje sposoby na przeróżne czynności. Tego nauczyli mnie ludzie z mojego otoczenia m.in. ludzie ze środowiska sportowego.

Klaudia, 22l:

Niepełnosprawność jest bardzo powszechna na świecie. Jest niepełnosprawność ruchowa czyli taka którą można zauważyć u danej osoby oraz taka której nie idzie zauważyć. Żadnych z tych osób nie należy odsuwać. Sama jestem osobą niepełnosprawną poruszającą się na wózku inwalidzkim i osobiście mogę przyznać, że życie z chorobą nie jest łatwe.  Czasami osoby takie są odsuwane od reszty społeczeństwa, nie akceptowane, obrażane co powoduje brak chęci walki o siebie. Niestety sama byłam ofiarą w klasie w szkole podstawowej gdzie jedna koleżanka odsuwała ode mnie resztę koleżanek z klasy i często zaczęło się to zmieniać. Od tego momentu bałam się uczęszczać dalej do szkoły na każdym etapie edukacyjnym. Potem nadszedł czas gimnazjum, szkoła w tym samym budynku, w klasie sytuacja minimalnie lepsza. Po skończeniu gimnazjum nadszedł czas na liceum, szkoła zupełnie nowa, otoczenie również. Jednak dziś mogę stwierdzić, że jest to najlepszy czas podczas mojej edukacji. Poznałam wspaniałych ludzi.

Przez swoją chorobę stworzyło się u mnie wiele barier. Bałam się normalnie funkcjonować bo myślałam sobie, że ludzie będą się ze mnie śmiać a tymczasem tak nie jest. Gdy jestem gdzieś w sklepie, na mieście to inni patrzą na mnie z życzliwością i uśmiechem. Czasami się zdarzy, że usłyszę pytanie,, Pomóc pani w czymś?”

Dzięki jednej z koleżanek uczęszczałam i chcę wrócić na zajęcia organizowane co miesiąc. Tego również się bałam, ale po rozmowie dałam się namówić i nie żałuję. 

Każdy z nas jest człowiekiem nie ważne czy mierzy się z widoczną niepełnosprawnością czy też nie widoczną. Wielu osobom jest ciężko mówić o swojej chorobie, ponieważ może się to wiązać z różnymi życiowymi przeżyciami. U mnie do dziś zdarza się, że mówiąc o swojej chorobie czy przypominając sobie co mi bliscy mówili to mam łzy w oczach. 

Każdą barierę i strach idzie przezwyciężyć, zwłaszcza z bliskimi osobami, które wspierają zwykłymi tekstami; ,, To nie twoja wina,  że taka/ i się urodziłaś/ eś” albo  ,, Jestem przy Tobie”. I to jest prawda, bo to nie jest wina nikogo z nas, a to czy ktoś nas zaakceptuje czy nie, to już sprawa indywidualna. Dziś mimo różnych przeżyć, cieszę się, że mogę żyć i cieszyć się z każdej chwili  z rodziną, znajomymi. Czasami jest ciężko zaakceptować to jakim się jest, ale gdy to zrobimy jest dużo łatwiej dla nas jak i również dla otoczenia. Akceptacja samego siebie jest najważniejsza, potem możemy zyskać to samo od innych oraz zrozumienie i wsparcie. 

Umowa partnerska pomiędzy Unią Europejską i Wielką Brytanią – grudzień 2020 roku

W Wigilie, 24 grudnia 2020 roku negocjatorzy ze Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii osiągnęli porozumienie w sprawie dalszego partnerstwa. Porozumienie to określa zasady, które będą miały zastosowanie między UE a Zjednoczonym Królestwem od 1 stycznia 2021 roku. Należy mieć na uwadze, że Parlament Europejski i państwa członkowskie muszą jeszcze zatwierdzić to porozumienie. Proces ten rozpocznie się jednak bardzo szybko. Po zakończeniu tego procesu możliwe będzie formalne podpisanie Umowy o handlu i współpracy między Unią Europejską a Wielką Brytanią.

Wspomniane porozumienie określa na nowo zasady, które będą obowiązywać od 1 stycznia 2021 roku w stosunkach między Unią Europejską a Z jednoczonym Królestwem w takich dziedzinach, jak: handel towarami i usługami, równe szanse, rybołówstwo, lotnictwo i transport drogowy, zabezpieczenie społeczne, udział Wielkiej Brytanii w programach Unii Europejskiej oraz bezpieczeństwo wewnętrzne.

Nowe przepisy będą miały zastosowanie również podczas podróży do Zjednoczonego Królestwa lub przez jego terytorium.

Procedura zatwierdzenia porozumienia rozpocznie się jeszcze w 2020 roku. Rząd brytyjski prześle swoją wstępną ocenę porozumienia do parlamentu, żeby ten miał możliwość przeprowadzenia stosownych obrad, następnie podjęta zostanie stosowna uchwała. 

Okres przejściowy

Wielka Brytania opuściła UE w dniu 31 stycznia 2020 roku. Aktualnie kraj ten obowiązuje okres przejściowy, który potrwa już niedługo, bo do dnia 31 grudnia 2020 roku.  Podczas tego procesu wszystkie przepisy i prawa unijne będą nadal miały zastosowanie w stosunku do Wielkiej Brytanii.

Ustalenia dotyczące okresu przejściowego zostały określone w brytyjskiej umowie o odstąpieniu od umowy z dnia 12 listopada 2019 roku. Po zakończeniu okresu przejściowego niektóre przepisy będą nadal obowiązywać, w tym przepisy dotyczące praw obywatelskich.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, powiedziała w Wigilię, że: „Warto było walczyć o to porozumienie, ponieważ mamy teraz uczciwe i wyważone porozumienie z Wielką Brytanią, które będzie chronić nasze europejskie interesy, zapewni uczciwą konkurencję i bardzo potrzebną przewidywalność dla naszych społeczności rybackich. Wreszcie, możemy zostawić za sobą Brexit i spojrzeć w przyszłość. Europa idzie teraz do przodu.”

Główny negocjator Komisji Europejskiej, Michel Barnier, powiedział: „Zakończyliśmy bardzo intensywny czteroletni okres, szczególnie w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy, podczas którego wynegocjowaliśmy uporządkowane wycofanie się Wielkiej Brytanii z UE oraz zupełnie nowe partnerstwo, które dziś wreszcie uzgodniliśmy. Przez cały czas trwania tych negocjacji ochrona naszych interesów była najważniejsza i cieszę się, że udało nam się to zrobić. Teraz Parlament Europejski i Rada muszą wypowiedzieć się w sprawie tego porozumienia”.

Projekt umowy o handlu i współpracy składa się z trzech głównych filarów:

1. Umowa o wolnym handlu: nowe partnerstwo gospodarcze i społeczne z Wielką Brytanią

Umowa o wolnym handlu obejmuje szereg istotnych obszarów leżących w interesie Unii Europejskiej, takich jak: inwestycje, konkurencja, pomoc państwa, przejrzystość podatkowa, transport lotniczy i drogowy, energia i zrównoważony rozwój, rybołówstwo, ochrona danych i koordynacja zabezpieczenia społecznego.

Przewiduje ona zerowe stawki celne i zerowe kontyngenty na wszystkie towary, które są zgodne z odpowiednimi regułami pochodzenia.

Obie strony zobowiązały się do zapewnienia solidnych równych szans poprzez utrzymanie wysokiego poziomu ochrony w takich dziedzinach, jak ochrona środowiska, walka ze zmianą klimatu i ustalanie cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla, prawa socjalne i pracownicze, przejrzystość podatkowa i pomoc państwa, wraz ze skutecznym, krajowym egzekwowaniem prawa, wiążącym mechanizmem rozstrzygania sporów oraz możliwością podejmowania środków zaradczych przez obie strony.

Unia Europejska i Zjednoczone Królestwo uzgodniły na nowo ramy wspólnego zarządzania zasobami rybnymi na wodach UE i Zjednoczonego Królestwa. Zjednoczone Królestwo będzie mogło dalej rozwijać brytyjską działalność połowową, a działalność i źródła utrzymania europejskich społeczności rybackich będą chronione. Podobnie chronione będą zasoby naturalne.

W kwestii transportu umowa przewiduje stałą i zrównoważoną łączność lotniczą, drogową, kolejową i morską, choć dostęp do rynku jest mniejszy niż ten, który oferuje jednolity rynek. Zawiera postanowienia gwarantujące, że konkurencja między podmiotami gospodarczymi z UE i Wielkiej Brytanii będzie przebiegać na równych zasadach, tak aby prawa pasażerów, prawa pracowników i bezpieczeństwo transportu nie zostały naruszone.

W podpisanym porozumieniu sprawy energii przewidują nowy model handlu i połączeń międzysystemowych, z gwarancjami otwartej i uczciwej konkurencji, w tym w zakresie norm bezpieczeństwa dotyczących morskiej energii wiatrowej i produkcji energii odnawialnej.

Ważna jest tematyka zabezpieczenia społecznego. W tym wypadku umowa ma na celu zapewnienie szeregu praw obywatelom UE i Wielkiej Brytanii. Dotyczy to obywateli UE pracujących w Zjednoczonym Królestwie, podróżujących lub przemieszczających się do tego kraju oraz obywateli Zjednoczonego Królestwa pracujących na terenie Unii Europejskiej, podróżujących lub przemieszczających się do Unii po 1 stycznia 2021 roku.

Ponadto umowa umożliwia Zjednoczonemu Królestwu dalsze uczestnictwo w szeregu sztandarowych programów Unii Europejskiej na lata 2021-2027, takich jak „Horyzont Europa”. Uczestnictwo to będzie możliwe pod warunkiem wniesienia przez Zjednoczone Królestwo wkładu finansowego do unijnego budżetu. 

2. Nowe partnerstwo na rzecz bezpieczeństwa naszych obywateli 

Umowa o handlu i współpracy ustanowi nowe ramy dla egzekwowania prawa i współpracy sądowej w sprawach karnych i cywilnych. Porozumienie uznaje potrzebę ścisłej współpracy między krajowymi organami policyjnymi i sądowymi, w szczególności w zakresie zwalczania i ścigania przestępczości transgranicznej i terroryzmu. Stworzone zostaną inne warunki operacyjne, ponieważ Zjednoczone Królestwo, jako państwo nienależące do Unii Europejskiej, nie będzie miało takich samych możliwości jak dotychczas. Współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa będzie mogła zostać zawieszona w przypadku naruszenia przez Zjednoczone Królestwo zobowiązania do dalszego przestrzegania europejskiej konwencji praw człowieka i jej egzekwowania na szczeblu krajowym.

3. Porozumienie horyzontalne w sprawie zarządzania

Aby zapewnić maksymalną pewność prawną przedsiębiorstwom, konsumentom i obywatelom, specjalny rozdział poświęcony zarządzaniu zapewnia jasność co do sposobu funkcjonowania i kontroli umowy. Ustanawia on działanie Wspólnej Rady Partnerstwa, która zadba o właściwe stosowanie i interpretację umowy i w ramach której omawiane będą wszystkie kwestie sporne. 

Wiążące mechanizmy egzekwowania prawa i rozstrzygania sporów mają zapewnić poszanowanie praw przedsiębiorstw, konsumentów i osób fizycznych. Oznacza to, że przedsiębiorstwa w Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii będą konkurować ze sobą na równych zasadach i będą unikać sytuacji, w których jedna ze stron np skorzysta z nieuczciwych dotacji lub zakłóci wolną konkurencję.

Obie strony będą mogły angażować się w międzysektorowe działania odwetowe w przypadku naruszenia postanowień umowy. Ten międzysektorowy odwet ma zastosowanie do wszystkich obszarów partnerstwa gospodarczego.

Z mojego punktu widzenia ważne jest, aby wspomnieć, że umowa nie obejmuje współpracy w zakresie polityki zagranicznej, bezpieczeństwa zewnętrznego i obrony, ponieważ Wielka Brytania nie chciała negocjować tej kwestii. W związku z tym od 1 stycznia 2021 roku nie będą istniały żadne formy działania pomiędzy Zjednoczonym Królestwem a Unia Europejską umożliwiające opracowywanie i koordynowanie wspólnych reakcji na wyzwania polityki zagranicznej.

Umowa o handlu i współpracy zawiera postanowienia dotyczące szeregu obszarów, które leżą głównie w interesie Unii. Wykracza ona znacznie poza tradycyjne umowy o wolnym handlu. Stanowi solidną podstawę do zachowania wieloletniej przyjaźni i współpracy. W założeniu jej twórców, umowa będzie chronić integralność jednolitego rynku unijnego i niepodzielność czterech swobód dotyczących osób, towarów, usług i kapitału. 

Wielka Brytania będzie dawać ze swojej strony gwarancje, że zasady, mechanizmy nadzoru i egzekwowania prawa będą przestrzegane, jednak nie będzie mogła już czerpać korzyści z członkostwa w UE, ani z jednolitego rynku wewnętrznego Unii. 

Nawet po wejściu w życie nowej umowy o handlu i współpracy między UE a Zjednoczonym Królestwem, 1 stycznia 2021 roku nastąpią duże zmiany.

W tym dniu Wielka Brytania opuści jednolity rynek UE i unię celną, a także wszystkie obszary polityki UE i umowy międzynarodowe. Zakończy się swobodny przepływ osób, towarów, usług i kapitału między Wielką Brytanią a Unią Europejską. Unia Europejska i Wielka Brytania stworzą dwa odrębne rynki, dwie odrębne przestrzenie regulacyjne i prawne. Stworzy to bariery dla handlu towarami i usługami oraz dla mobilności i wymiany transgranicznej, które obecnie nie istnieją – w obu kierunkach.

Wejście w życie umowy o handlu i współpracy jest kwestią szczególnie pilną.

Zjednoczone Królestwo, jako byłe państwo członkowskie, ma szerokie powiązania z Unią w wielu dziedzinach gospodarczych, prawnych i wielu innych. Jeżeli po 31 grudnia 2020 roku nie będą istniały ramy regulujące stosunki między Unią a Zjednoczonym Królestwem, stosunki te zostaną znacznie zakłócone ze szkodą dla osób prywatnych, przedsiębiorstw i innych zainteresowanych stron.

Lęki i fobie w miejscu pracy

Wiele osób pragnie zmian w pracy, awansu, rozwoju. A mimo to czujemy się niekomfortowo, gdy do tego dochodzi. Ale zmiana jest nieunikniona (i konieczna, aby firmy mogły przetrwać i rozwijać się), więc trzeba się nauczyć, jak przezwyciężyć te obawy.

Zmiany w pracy są jednymi z najcięższych życiowych czynników stresogennych, których można doświadczyć. 

Większość pracowników reaguje na zmiany w swoim środowisku pracy ze zdenerwowaniem i oporem. 

Co może mocno stresować w pracy? Są to zmiany opisu stanowiska pracy, awanse, zamrożenie zatrudnienia i cięcia budżetowe. Równie duży niepokój wywołuje nowe kierownictwo. Nowy szef może mieć wpływ na szczęście i poziom stresu pracownika.

To zupełnie normalne, że czujemy się zdenerwowani, gdy sprawy wymykają się spod kontroli. Nie można jednak podejmować pochopnych, szybkich reakcji, np. odchodząc z pracy lub nastawiając się negatywnie do nowego otoczenia, nowej sytuacji, nowego wyzwania. Walka ze zmianami, negatywne nastawienie do zmian lub ignorowanie ich znaczenia i wagi nie przyniesie nikomu sukcesu. Inteligentny, dojrzały i zmotywowany pracownik poradzi sobie ze swoim strachem i będzie szukał możliwości dostosowania się do zmian i rozwoju w nowym środowisku.

Co w sytuacji, kiedy do strachu przed zmianami dochodzą fobie?

Jeśli fobia to coś, z czym spotykasz się dość rzadko, np. skoki na bungee czy strach przed klaunami – może nie wpłynąć zbytnio na twoje życie.

Problem pojawia się kiedy fobia „atakuje” w miejscu pracy. 

Według brytyjskich badań 2% pracowników kiedykolwiek rozmawiało z zespołem HR o swoich obawach, a zaledwie 7% zdecydowało się porozmawiać ze swoim przełożonym o problemach, których mogą doświadczyć. Obawy dręczą większość z nas. U niektórych osób są to fobie. Czyli jeszcze poważniejszy problem. I choć fobie mogą różnić się od siebie pod względem stopnia nasilenia, wciąż mogą być niezwykle destrukcyjne.

Dla osób, które mają uzasadnioną fobię, na początku może być trudno przekonać ludzi, że to, co ich dotyka, jest czymś, co może być zdiagnozowane klinicznie. Ale fobie w miejscu pracy są prawdziwe i uznawane przez świat nauki.

W artykule opublikowanym w 2007 roku w „Journal of Anxiety Disorders” autorzy określili, że istnieje sześć różnych rodzajów lęków w miejscu pracy:

„Zaburzenia lękowe związane z pracą”.

Jeśli myślę o pójściu do pracy, to będę miał pieprzony atak serca.

„Sytuacyjna fobia w miejscu pracy”

Jeśli mój menedżer zmusi mnie do przeprowadzenia prezentacji dla dużej grupy, to będę miał pieprzony atak serca.

„Niedyskryminacyjna fobia społeczna związana z pracą”

Wiele różnych aspektów mojej pracy sprawia, że czuję się jakbym miał pieprzony atak serca.

„Dyskryminuj fobię społeczną związaną z pracą”

Niektóre specyficzne aspekty mojej pracy sprawiają, że czuję się jakbym miał pieprzony atak serca.

„Uogólnione zaburzenia lękowe związane z pracą”

Czuję się jakbym miał pieprzony atak serca w pracy, i nie wiem dlaczego.

„Zaburzenia stresu pourazowego związane z pracą”

Odkąd miałem ten pieprzony atak serca w pracy, doświadczam stresu. Ten niepokój, czy też lęk, często przejawia się tak, jakbym miał pieprzony atak serca.

Jakie Ty masz lęki i fobie związane z pracą? Jak sobie z nimi radzisz?

Porównanie wypowiedzi polskich i białoruskich polityków odnośnie wyborów

Premier Polski Mateusz Morawiecki, po wyborach prezydenckich na Białorusi, w trybie pilnym, zwróciłem się o zwołanie nadzwyczajnego szczytu Unii Europejskiej. „Polska wciąż pamięta przełom 1989 roku i zawsze wspiera swoich sąsiadów. Mamy obowiązek solidarnie wspierać Białorusinów” – powiedział polski premier.

„Jako sąsiedzi Białorusi apelujemy do władz białoruskich o pełne uznanie i przestrzeganie podstawowych standardów demokratycznych. Wzywamy do powstrzymania się od przemocy i do respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela” – m.in. takie słowa padły z ust prezydentów Polski i Litwy.

Tylko Prezydent Andrzej Duda zajął wcześniej chyba nieco inne stanowisko Polski w tej materii: „Nie będą nam w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce”. Czy w takim razie prezydent Andrzej Duda powinien, w obcym dla Białorusinów języku, zajmować stanowisko na temat ich ustroju?

Kilka tygodni temu Prezydent Andrzej Duda wypowiadał takie słowa: „Gazeta Fakt, której właścicielem jest koncern o niemieckim rodowodzie, chce wpłynąć na wybory prezydenckie w Polsce; Niemcy chcą wybierać w Polsce prezydenta”.

Dzień po wyborach na Białorusi prezydent Aleksander Łukaszenko tak skomentował przebieg wyborów: „Sterowano z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech”. Jak oznajmił, „świadczą o tym zarejestrowane połączenia telefoniczne z zagranicy na Białoruś”.

Jeszcze wcześniej Pan Prezydent Andrzej Duda powiedział: „Nie można odmawiać zwycięskiej większości prawa do realizacji programu. Spełnianie zapowiedzi jest obowiązkiem względem obywateli. Podważanie tych zasad jest sprzeczne z podstawami demokracji przedstawicielskiej. Podmywa fundamenty parlamentaryzmu”.

Czyż to nie Aleksander Łukaszenko reprezentuje dzisiaj oficjalnie zwycięską formację polityczną i zwycięski program?

Minister Zbigniew Ziobro: „polska konstytucja była, jest i będzie ponad prawem Traktatów Unii Europejskiej”.

A białoruskie prawo nie jest ponad prawem innych państw? Czy inne państwa, w tym Polska, powinny wszczynać rozmowy międzynarodowe na temat sytuacji politycznej/wyborczej na Białorusi? Jakim prawem?

Czy tylko ja dostrzegam pewne podobieństwa w retoryce władz Polski i Białorusi odnośnie ich samych?

Zagrożenia zewnętrzne i wewnętrzne stojące aktualnie przed Polską i Unią Europejską

Europa stoi przed szeregiem zewnętrznych i wewnętrznych zagrożeń. Na wschodniej flance mamy do czynienia z coraz bardziej asertywną Rosją, która stara się wykorzystywać i zwiększać podziały w Unii Europejskiej i NATO. Rząd rosyjski kultywuje prawicowe ruchy populistyczne u siebie w kraju i wspiera podobne organizacje w krajach Unii Europejskiej. Władze rosyjskie wykorzystują w swoich działaniach dezinformację. Jak widać na przykładzie Ukrainy – politycy i wojska rosyjskie nie mają skrupułów wkraczać do innych państw. Blisko południa Europy toczy się wojna w Syrii i Libii, która spowodowała niestabilność i przyczyniła się do wzrostu ekstremizmu. Wzrosły również napięcia na linii Europa – Izrael. Dalej mamy Chiny, które obecnie postrzegane są jako zarówno wyzwanie polityczne, jak i w zakresie bezpieczeństwa. Są one jednak kluczowym partnerem gospodarczym. A stosunki Europy zachodniej (i wschodniej, może poza centralną) ze Stanami Zjednoczonymi pod rządami Donalda Trumpa są bardziej napięte, niż kiedykolwiek od zakończenia drugiej wojny światowej. Nowe wyzwania związane są z cyberprzestrzenią. Europa musi opracować narzędzia pozwalające na skuteczne stawienie czoła tym wyzwaniom, wzmacniając swoją dyplomację, zdolności obronne i instrumenty służące rozwiązywaniu problemów związanych z bezpieczeństwem wewnętrznym. Niestety, ciągle nie widać w Europie jedności. Widać to doskonale także w postawie wielu decyzyjnych polskich polityków wobec krajów Europy zachodniej (tzw. starej Unii). Czy w takim razie jesteśmy i będziemy brani pod uwagę podczas planowania wspólnej polityki bezpieczeństwa Unii Europejskiej?

Myśląc o zagrożeniach dla państw Unii Europejskiej nie można zapominać, że przede wszystkim terroryzm, przestępczość zorganizowana, handel narkotykami i handel ludźmi nadal stanowią bezpośrednie zagrożenie dla obywateli i naszego europejskiego stylu życia.

Jakie są priorytety bezpieczeństwa wewnętrznego na najbliższe 5 lat?

Obserwując prace Komisji Europejskiej, Rady i Parlamentu Europejskiego, można dojść do wniosku, że nowa droga naprzód w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego skupia się na trzech głównych obszarach priorytetowych:

  • zwalczanie przestępczości zorganizowanej
  • przeciwdziałanie terroryzmowi i radykalizacji postaw

oraz 

  • walce z cyberprzestępczością

Bezpieczeństwo obywateli Unii Europejskiej to także walka z COVID 19. Ale nie tylko. Nie można zapominać, że wyzwaniem dla Europy jest starzeniem się i kurczenie siły roboczej. Przewiduje się, że do 2030 roku pracownicy w wieku 55-64 lat będą stanowić ponad 30 % siły roboczej w krajach Unii Europejskiej. Prognozy dla Polski wcale nie są lepsze. Wbrew programom socjalnym, liczba dzieci w ostatnich latach nie zwiększa się. Na pewno nie na tyle, żeby doszło do naturalnego zastępowania pokoleń. W tym miejscu pragnę zasygnalizować, że ceny w Polsce mocno rosną (opieram to na własnych obserwacjach, będąc zwyczajnym konsumentem, GUS-owi nie do końca wierzę – koszykiem produktów i wzorami matematycznymi łatwo manipulować), kilkaset złotych pomocy rodzinom nie wystarcza na zaplanowanie owej rodziny. Problemem będzie niedługo niski pułap wieku przechodzenia na emeryturę. Nie tylko w Polsce. W innych krajach europejskich także będzie to problem ekonomiczny. Wbrew oczekiwaniom wielu obywateli i zadowoleniu jeszcze większej grupy polityków. Może kiedy rynek pracy, a raczej rekruterzy i pracodawcy w Polsce zaczną dostrzegać pracowników w wieku 50+, nastawienie społeczeństwa do wczesnego wieku emerytalnego ulegnie zmianie. Chyba, że wiele osób będzie wolało, żeby na ich emerytury pracowali obcokrajowcy, tłumnie zjeżdżający w ostatnich latach do Polski. Prognozuję, że za kilka-kilkanaście lat fala przyjazdów będzie jeszcze większa. Nie tylko Europejczyków. Paradoks polega na tym, że często ten sam wyborca jest za niskim wiekiem emerytalnym i jeszcze niższym odsetkiem obcokrajowców w Polsce. Czy tak się da zrobić? 

Niewątpliwie staje się coraz bardziej oczywiste, że Unia Europejska musi ponownie przemyśleć swoją rolę w zmieniającym się porządku światowym. Włodarze państw tworzących Wspólnotę powinni podsumować silne i słabe strony UE w obszarach takich, jak bezpieczeństwo i obrona. Pandemia dodatkowo podkreśla potrzebę europejskiej jedności lub też inaczej mówiąc wspólnej woli do sprostania wyzwaniom.

W wielu swoich artykułach powtarzam, że w mojej opinii Unia Europejska i wreszcie poszczególne państwa unijne powinny dążyć do dużej autonomii. Autonomii gospodarczej, militarnej, naukowej, technologicznej. Autonomii zwłaszcza względem Chin, Rosji i Stanów Zjednoczonych. Czy faktycznie powinniśmy inwestować miliony w stacjonowanie wojsk amerykańskich w Polsce? Nie lepiej byłoby wspomóc tymi pieniędzmi własnych żołnierzy? Czy polski żołnierz nie może być równie dobry lub lepszy od amerykańskiego? Czy w historii naszego kraju pomoc zewnętrzna ratowała nas od napaści? Być może tak, chociaż ja niewiele takich przypadków pamiętam.

Ścieżka rozwoju kariery zawodowej 2020

Zdolność adaptacji

Umiejętność akceptowania i szybkiego dostosowania się do zachodzących zmian jest cechą wysoce poważaną wśród pracodawców. Zmiany są nieodłącznym elementem współczesnego świata pracy – metody wykonywania pracy o charakterze biurowym, technicznym, kreatywnym ulegają ciągłym przemianom.

Należy pamiętać oczywistość, że przyszłości nikt nie jest w stanie przewidzieć, a natura nadchodzących zmian w wielu przypadkach pozostaje zagadką. Dlatego też pracodawcy oczekują od swoich aktualnych lub potencjalnych pracowników umiejętności radzenia sobie ze zmiennym środowiskiem, szybkich reakcji oraz postrzegania nowości na rynku jako szansy na innowację i rozwój.

Obecny i przyszły rynek pracy

Obserwujemy spadek nowych ofert pracy, ale póki co nie znaczący i drastyczny. Wzrasta liczba ofert dla pracowników fizycznych, np. kurierów, pracowników firm farmaceutycznych, a także pracowników budowlanych, sprzedawców w sklepach spożywczych, magazynierów. Stabilnie utrzymuje się zatrudnienie w branży IT. Dobrze radzą sobie e-commerce i logistyka. Czy ten trend się utrzyma do końca 2020 roku i dłużej – nie wiadomo. Widać natomiast spadek zatrudnienia wśród słabo wykwalifikowanych pracowników umysłowych, specjalistów ds. obsługi klienta, . Część z tych osób okazała się zbędna, została zastąpiona przez innych lub po prostu lepsze oprogramowania, efektywniejsze metody pracy. Pracodawcy z jednej strony zaczęli mieć mniejsze wymagania, z drugiej oferują mniejsze wynagrodzenia i zdecydowanie mniej benefitów, dodatków, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Zwolnienia otrzymują pracownicy, który w czasie pierwszej fali obostrzeń rządowych, okazali się mało lojalni, uciekli na nie do końca zgodne z prawdą zwolnienia lekarskie, albo nie potrafili dostosować swojej pracy do nowych realiów.

Niemniej żadna organizacja, nawet w czasach głębokiego kryzysu, nie pozbywa się kompetencji gwarantujących utrzymanie jej biznesu. Wręcz przeciwnie – stara się chronić i wzmacniać najcenniejszych pracowników.

To, do czego dochodzi w momencie kryzysu, to często łączenie obszarów biznesowych, powiększanie zakresu obowiązków, bądź zastępowanie niektórych czynności ludzkich systemami informatycznymi. Od dłuższego czasu zwracam uwagę na tendencję zastępowania powtarzalnych czynności ludzkich, schematów sztuczną inteligencją. Oznacza to, że na rynku pracy znajduje się sporo osób, których kompetencje globalne przestają być pożądane i być może pewna grupa pracowników stanie się zbędna w organizacji. Są to głównie osoby, które nie potrafią dostosować się do nowych warunków, nie uczą się, nie rozwijają, nie nabywają nowych umiejętności, nie potrafią przekonać do siebie i swoich pomysłów współpracowników, podwładnych lub swoich szefów. Wiele osób przez ostatnie lata spoczęło na laurach, myśląc – po co się uczyć, po co szkolić, po co wnosić nową energię do pracy, skoro płaca minimalna i tak rośnie, ogólna tendencja wzrostu wynagrodzeń i benefitów była zwyżkowa, pracownicy byli poszukiwani. Do czasu…

Locked down pokazał, że organizacje, które mogły przenieść swoją działalność do internetu czy przestrzeni cyfrowej, zanotowały mniejsze straty, niż firmy działające wyłącznie stacjonarnie. W miesiąc udało się np. Wielu firmom ubezpieczeniowym wprowadzić zdalne zawieranie umów i całkowicie wyeliminować dokumenty papierowe. Tu nie chodzi jedynie o technologię, cyfryzację, ale przede wszystkim nowoczesne zarządzanie oparte na wiedzy.

Pracodawcy poszukują specjalistów, którzy patrzą na biznes w szerszej perspektywie. Takich, którzy rozumieją kierunek, w którym rozwija się ich branża, w którym podąża klient, w którym zmienia się świat. Pomimo cyfryzacji, nagle okazało się, jak bardzo ważne są umiejętności komunikowania swojej wiedzy, doświadczenia i przekonań, które przyczyniają się do rozwoju pozostałych współpracowników.

Rozwój wiedzy dzięki odpowiedniemu wsparciu

Budowanie ścieżki rozwoju osobistego i zawodowego to duże wyzwanie, podczas którego warto mieć odpowiednie wsparcie mentorskie. Służymy Państwu pomocą, skontaktujcie się z nami. Dobry coach i dobry mentor pomoże w procesie przeramowania, budowania poczucia własnego „ja”, marki osobistej, zaangażowania, motywacji do działania, pomoże przezwyciężyć strach przed nieznanym.

pawelgondek@icloud.com

The European Union’s defense ambitions

W listopadzie 2018 roku Prezydent Republiki Francuskiej i Kanclerz Niemiec zainicjowali rozmowy w sprawie utworzenia struktur wojskowych wewnątrz Unii Europejskiej. W krótkim czasie do tej idei dołączył rząd Hiszpanii.

Czy te trzy państwa nagle odchodzą od zmysłów w czasach, kiedy większość europejskich państw należy do NATO i nie ma konfliktów zbrojnych, w których państwa Unii Europejskiej byłyby stroną?

Czym byłaby wspólna armia europejska, skoro nie ma jednego narodu europejskiego? Czyich interesów miałaby bronić taka armia? Jak zbudować wielonarodową i wielojęzykową strukturę?

Jedno jest pewne – takiej armii obawialiby się także Amerykanie, bo byłaby ona dowodem na autonomię Europy, coraz mniejszą zależność od Stanów Zjednoczonych. Także zależność gospodarczą, polityczną, a więc chodzi o władzę i pieniądze.

Co na to Europejczycy? Według Eurobarometru 75 % mieszkańców Unii Europejskiej opowiada się za wspólnotowymi siłami zbrojnymi. Jeszcze 2017 roku aż 79 % obywateli UE chciało niezależności od Stanów Zjednoczonych, także niezależności militarnej.

Problem tkwi tylko w tym, że ta „super armia” nie może być tylko ideową Francji, Niemiec i ewentualnie kilku innych państw – jeśli już – powinna zrzeszać wszystkie państwa Unii Europejskiej i ewentualnie kraje sprzymierzone.

Jaka powinna być ta nowa, europejska, wspólna armia?

Na pewno nawiązująca do deklaracji Saint-Molo z 1998 roku, czyli wyrażać pogląd, że narody europejskie powinny być znowu zdolne do samodzielnej obrony swoich krajów.

Aktualnie państwa europejskie, poza strukturami NATO, czyli samodzielnie, nie są w stanie połączyć sił w pięciu obszarach działań wojennych – na lądzie, wodzie, w powietrzu, kosmosie i cybernetycznie.

Analizując możliwość zbudowania nowoczesnej, niezależnej armii w strukturach Unii Europejskiej, warto zastanowić się, czy państwa europejskie dysponują dostateczną wiedzą techniczną, aby także samodzielnie konstruować i produkować sprzęt wojskowy? Wydaje się, że aktualnie nie. Widać to doskonale choćby na przykładzie Polski. Większość techniki i technologii kupujemy dzisiaj od Amerykanów. Europejskim armiom potrzebny jest nowoczesny sprzęt – czy to budując wspólną armię, czy teraz. Uniezależnienie się od Amerykanów i być może zarobek na sprzedaży produkowanego na dużą skalę w Europie uzbrojenia wymagałoby dużych inwestycji w zaawansowaną technologię, stworzenie kooperacji w ramach struktur produkcyjnych i eksportu. Temat własnych zbrojeń jest z pewnością drogi. Jednak nie mniej drogie jest kupowanie od Amerykanów, którzy już dziś będąc niemal monopolistami, dyktują ceny, horrendalne.

Analizując dzisiejszą sytuację zbrojeń krajów Unii Europejskiej widać wyraźną tendencję w spadku budżetów przeznaczonych na owe zbrojenia. Europejczycy konsekwentnie przez wiele lat rozbrajali się. Jakby na przekór światowi zewnętrznemu, nieustannie biorącemu udział w wyścigu zbrojeń. W jakim są wojska krajów członkowskich Unii Europejskiej doskonale widać na przykładzie Polski – to moja subiektywna ocena, ale – skoro musimy zapraszać na nasze terytorium obce wojska w celu ochrony naszego kraju, to oznacza, że sami jesteśmy bardzo słabi. Używany sprzęt wojskowy w większości mocno odstaje od realnych potrzeb – widać to na przykładzie przetargów organizowanych przez Wojsko Polskie – w lipcu i sierpniu 2020 roku wysprzedawane są Lubliny, Honkery, a nawet Fiaty 125p z silnikami od Poloneza, o Starach pamiętających Układ Warszawski nie wspominając. Taki sprzęt nadal w większości jest używany przez nasze siły zbrojne. A wielu analityków mówi, że choćby niemiecka armia wcale nie jest lepsza od naszej. Czyli dobrze nie jest. Analizując kolejne państwa europejskie – Francja już zapowiada, że nie będzie mogła sobie pozwolić w najbliższych latach na modernizację arsenału atomowego, nabywać nowe lotniskowce, o pracach nad bronią kosmiczną nie wspominając. 2% PKB na siły zbrojne to za mało.

Czy zatem rozwiązaniem może być NATO? Wydaje się, że z sojuszu staje się protektorem, narzędziem w rękach USA. Jak wielkim „dyktatorem” jest dzisiaj Ameryka znowu widać na przykładzie aktualnej polityki Polski w zakresie zbrojeń – niemal całkowicie uzależniliśmy naszą obronność od tego jednego państwa.

Fakty z ostatnich lat mówią o realizacji wspomnianej w Traktacie z Lizbony (przez polską stronę ratyfikowany przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego) wspólnej polityki obronnej. Co prawda Traktat Lizboński wspomina, że polityka obronności może być realizowana przez państwa członkowskie Unii Europejskiej „na własną rękę”, autonomicznie lub we współpracy z NATO, ale też nawiązuje do ewentualnej wspólnej obronności. Dzisiaj realizowana jest ona głównie w ramach PESCO, czyli realizacja projektów takich, jak europejskie dowództwo medyczne, system nadzoru morskiego, wzajemną pomoc dla zespołów ds. bezpieczeństwa cybernetycznego i szybkiego reagowania oraz wspólną szkołę wywiadu UE. Ponadto Unia Europejska zacieśniła współpracę z NATO w 74 obszarach, zwłaszcza w skutecznym finansowaniu misji cywilnych i wojskowych. Obecnie UE prowadzi kilkanaście takich misji na trzech kontynentach. Od czerwca 2017 r. istnieje nowa struktura dowodzenia i kontroli (MPCC), której celem jest usprawnienie zarządzania kryzysowego w UE.

Na szczycie NATO w Walii w 2014 roku państwa UE będące członkami NATO zobowiązały się do wydania do 2024 roku 2% swojego produktu krajowego brutto (PKB) na obronę. Parlament Europejski wezwał państwa członkowskie do spełnienia tego zobowiązania. Szacunki NATO na 2018 roku pokazują, że tylko sześć krajów (Grecja, Estonia, Wielka Brytania, Łotwa, Polska i Litwa) wydało na obronę 2% swojego produktu krajowego brutto (PKB).

Jednak budowanie obronności UE to nie tylko większe wydatki, ale także ich efektywne wykorzystanie. Kraje Unii Europejskiej łącznie wydają na obronność niewiele mniej, niż Stany Zjednoczone. Problem jednak polega na tym, że mają zróżnicowany sprzęt, zróżnicowane systemy dowodzenia, zróżnicowane struktury wewnętrzne swoich armii, wreszcie nie posiadają wystarczającej technologii, uzależniając się od dostawców pozaeuropejskich. Jeśli Europa ma stać się graczem także w dziedzinie projektowania, produkcji i sprzedaży sprzętu wojskowego, to musi pokonać na tym polu nie tylko Stany Zjednoczone, ale i Chiny, a za chwilę także i Rosję.

Aby wywierać wpływ na politykę światową Unia Europejska potrzebuje zaznaczyć swoją obecność na wielu kontynentach. Nie tylko dyplomatycznie, nie tylko gospodarczo, ale i militarnie. Doskonałym przykładem jest Bliski Wschód, na którym kraje europejskie nie liczą się prawie wcale. Integracja europejskich sił zbrojnych powoli następuje. Oby nie ominęła Polski, zapatrzonej na Stany Zjednoczone, które będą lub nie będą miały interesu bronić wschodniej Europy. Ukrainie po atakach Rosjan na ich wschodnie i południowe tereny Amerykanie zbrojnie nie pomogli. Na nielicznych sankcjach gospodarczych wobec Rosji i wielu słowach wsparcia skończyła się amerykańska pomoc. Tak, Ukraina nie jest w NATO. Jednak warto pamiętać te słowa: „Gwarancje bezpieczeństwa w zamian za rezygnację z broni atomowej”. Tak brzmiało porozumienie między Ukrainą, Zachodem (głównie Stanami Zjednoczonymi) a Rosją. Dzisiaj o gwarancjach przypomina się niechętnie, a Kijów czuje się oszukany. Może warto wyciągnąć z tego lekcję. Na koniec jeszcze jedna dygresja: czy po wyborach prezydenckich 2020, zmianach w polskim trójpodziale władzy, płaceniu za pobyt amerykańskich żołnierzy w naszym kraju, część Polaków nadal chce być w Unii Europejskiej, czy ma inny pomysł na bezpieczeństwo militarne i ekonomiczne Polski?