Jaka powinna być reakcja Unii Europejskiej i Polski na sankcje USA wobec Iranu?

    8 maja 2018 roku prezydent USA Donald Trump ogłosił, że Stany Zjednoczone wycofują się z porozumienia nuklearnego z Iranem. Była to odpowiedź na przeprowadzoną przez wojska Iranu kilka dni wcześniej próbę startu rakiety balistycznej, która może przenosić ładunki nuklearne. Działania USA przeciwko Iranowi odnoszą się do sankcji gospodarczych, handlowych, naukowych i militarnych wobec Iranu, które zostały nałożone przez Urząd Kontroli Zagranicznych Stanów Zjednoczonych lub przez społeczność międzynarodową pod presją USA za pośrednictwem Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Obecnie sankcje obejmują embargo na stosunki Iranu ze strony Stanów Zjednoczonych oraz zakaz sprzedaży samolotów i napraw części irańskim przedsiębiorstwom lotniczym.

      Jest to pierwsza taka decyzja administracji prezydenta Donalda Trumpa. Komentatorzy podkreślają, że to ostrzejsza reakcja wobec Iranu, niż miała miejsce za czasów prezydentury Baracka Obamy. Poprzedni amerykański prezydent nakładał na Iran sankcje, jednak nie były one wprost związane z działaniami Iranu w regionie. Wydawać się może, że teraz USA mocniej wspiera Izrael, dla którego Iran jest państwem wrogim. Na mocy umowy zawartej przez Teheran z USA, Rosją, Wielką Brytanią, Chinami, Francją i Niemcami w lipcu 2015 roku w Wiedniu, irańskie władze zobowiązały się do wstrzymania swojego programu nuklearnego. Zdaniem światowych liderów stanowił on międzynarodowe zagrożenie. Iran utrzymywał jednak, że nie ma wrogich zamiarów.                                                                                                                   Podczas swojego wystąpienia 5 maja 2018 roku Donald Trump powiedział: „Będziemy współpracować z naszymi sojusznikami, aby znaleźć prawdziwe, kompleksowe i trwałe rozwiązanie irańskiego zagrożenia. Mamy wspólny interes z naszymi sojusznikami w Europie i na całym świecie, aby nie dopuścić Iranu do rozwijania broni jądrowej. Ale nasz wysiłek jest szerszy niż tylko zagrożenie nuklearne i będziemy współpracować z partnerami w celu wyeliminowania zagrożenia ze strony irańskiego programu pocisków balistycznych, aby powstrzymać działalność terrorystyczną na całym świecie i zablokować groźny terroryzm na Bliskim Wschodzie i poza nim. Gdy będziemy budować ten globalny wysiłek, sankcje wejdą w życie i przypomną irańskiemu reżimowi dyplomatyczną i ekonomiczną izolację, która wynika z jego lekkomyślnej i złośliwej działalności”.

       Decyzja wydaje się być słuszna, z wyjątkiem jednego, znaczącego „ale”. Jest nim automatyczne pogorszenie sytuacji europejskich przedsiębiorców prowadzących wymianę handlową z Iranem.                                                                         17 maja 2018 roku Komisja Europejska ogłosiła zamiar wprowadzenia w życie ustawy o blokowaniu z 1996 roku, stwierdzającej, że amerykańskie sankcje wobec Iranu są nieważne w Europie i zakazują europejskim obywatelom i firmom stosowania się do nich. Komisja poleciła także Europejskiemu Bankowi Inwestycyjnemu, aby ułatwił inwestowanie europejskich przedsiębiorstw w Iranie.                                                                                  Wspomnianego 17 maja, w stolicy Bułgarii Sofii, europejscy przywódcy wyrazili swoją złość na prezydenta Donalda Trumpa. Niemal jednym głosem mówili, że podejmą kroki mające na celu zmniejszenie skutków amerykańskich sankcji, które Amerykanie przywrócili wobec Iranu, co może być fatalne w skutkach dla europejskich firm prowadzących tam działalność. Podczas spotkania na szczycie Unii Europejskiej w Sofii Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, powiedział, że rozpocznie proces prawny, aby zakazać spółkom mającym siedzibę w 28 państwach członkowskich przestrzegania amerykańskich sankcji. „Powinniśmy wiedzieć, że skutki ogłoszonych amerykańskich sankcji nie pozostaną bez konsekwencji” – powiedział Juncker. „Naszym obowiązkiem jest chronić nasze europejskie firmy”. Spotkanie z przywódcami krajów Bałkanów Zachodnich miało miejsce zaledwie tydzień po tym, jak Donald Trump odstąpił od porozumienia nuklearnego zawartego w 2015 roku pomiędzy Iranem a czołowymi potęgami światowymi, które złagodziło sankcje w zamian za możliwe do zweryfikowania ograniczenia dotyczące działalności nuklearnej Iranu.                                                                                                     Przywódcy Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec błagali prezydenta Trumpa, aby uszanował porozumienie. Wycofanie Stanów Zjednoczonych z umowy zawartej z Iranem kilka lat temu jest potencjalnie śmiertelnym ciosem, ponieważ de facto ukarane zostaną zagraniczne firmy handlujące lub inwestujące w Iranie, wzrosną również ceny ropy naftowej, które obecnie na świecie wynoszą około 80 dolarów za baryłkę (dla przypomnienia np. w 2008 roku cena za baryłkę wynosiła około 140 dolarów, ale wówczas dolar amerykański kosztował niewiele ponad 2 zł, a dzisiaj ponad 3,67 zł). Europejska reakcja podjęta podczas szczytu w Sofii może nie wystarczającym rozwiązaniem dla europejskich przedsiębiorców. Amerykańskie sankcje stanowią silny środek odstraszający dla wielu firm nieamerykańskich, w szczególności dużych międzynarodowych przedsiębiorstw, które są powiązane z kapitałem amerykańskim i zależą od jego systemu finansowego. Przywrócone sankcje oznaczają, że zasadniczo korporacje muszą wybierać pomiędzy prowadzeniem interesów z Iranem lub Stanami Zjednoczonymi.                                                                                                       Dalia Grybauskaite, prezydent Litwy, zauważyła, że ​​Europa nie chce wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie Iranu. „Szukamy rozwiązań technicznych, aby chronić nasze firmy”. Działania Donalda Trumpa skomentował Donald Tusk nazywając decyzję prezydenta USA „kapryśną asertywnością amerykańskiej administracji”. Prezydent Emmanuel Macron powiedział w Sofii, że Francja nie chce wdać się w wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie Iranu. „Nie zamierzamy wybierać jednego obozu nad drugim” – powiedział pan Macron. Natomiast Jean-Claude Juncker wzmocnił swoje krytyczne stanowisko wobec decyzji USA:  „Nie będziemy negocjować z mieczem Damoklesa wiszącym nad naszymi głowami. To kwestia godności i to kwestia zasad”.                               Największy na świecie przewoźnik kontenerowy A.P. Moller-Maersk, poinformował, że nie będzie już prowadził interesów w Iranie, podczas gdy włoski producent stali – Danieli, zaczął zmniejszać irańskie zamówienia. Francuski gigant naftowy Total wydał oświadczenie, w którym napisał, że będzie musiał zrezygnować z irańskiej ropy, jeśli koncern nie zostanie zwolniony z amerykańskich sankcji.

      Jak w takiej sytuacji powinna zachować się Polska? Stanąć po stronie USA, czy UE? Z moich osobistych odczuć wynika, że jednak interes europejski, w tym polskich firm, powinien być dla polskiego rządu ważniejszy. Oczywiście eksperymenty z bronią nuklearną, jakie prowadzi Iran, są złe i grożą w przyszłości eskalacją konfliktu zbrojnego. Jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że Polska nie będzie ich celem. Chyba, że polska strona znowu wzięłaby udział w międzynarodowej misji przeciwko w tym wypadku Iranowi, tak jak miało to miejsce w Iraku i Afganistanie. Pytanie jedynie, czy jako kraj mamy faktyczne korzyści z takich misji? Poza oczywistym faktem, że wojsko najlepiej ćwiczy w boju i rozwija się lokalny rynek zbrojeniowy. Robi to jednak kosztem ludzi i sprzętu. Ważnym faktem dla Polaków powinna być przyjaźń Polsko-Irańska. Dla przypomnienia po II wojnie światowej w wyniku ewakuacji żołnierzy Armii Polskiej z ZSRR w obozach dla wojskowych i ich rodzin, utworzonych w Iranie, znalazło się około 116000 Polaków (w tym 45000 osób cywilnych, wśród nich 13000 dzieci do lat 14). W kwietniu 1942 roku w Teheranie powstała Delegatura Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej Polskiego Rządu na czele z Wiktorem Styburskim. W ramach Delegatury działał m.in. Wydział Społeczny (z referatem szkolnym i kulturalno-oświatowym). W późniejszym czasie powołano Ekspozyturę Delegatury w Isfahanie, Ahwazie i Meshhedzie. Od lat siedemdziesiątych XX wieku polskie przedsiębiorstwa ożywiły swoje działania w Iranie, m.in. działając w sektorach budowniczym i energetycznym. Z ekonomicznego punktu widzenia rząd powinien wspierać polskich przedsiębiorców, w tym eksporterów. Zwłaszcza, że stosunki gospodarcze polsko-amerykańskie wcale nie napawają optymizmem i powinny ulegać zmianie.

      Unia Europejska i Stany Zjednoczone mają największe dwustronne relacje handlowe i inwestycyjne oraz cieszą się najbardziej zintegrowanymi relacjami gospodarczymi na świecie. Łączne inwestycje amerykańskie w UE są trzy razy wyższe, niż w całej Azji. Inwestycje UE w USA są około osiem razy większe, niż inwestycje UE w Indiach i Chinach. Inwestycje UE i USA są prawdziwym motorem stosunków transatlantyckich, przyczyniając się do wzrostu gospodarczego i tworzenia miejsc pracy po obu stronach Atlantyku. Szacuje się, że jedna trzecia handlu przez Atlantyk faktycznie składa się z transferów wewnątrz przedsiębiorstwa. Relacje transatlantyckie określają również kształt globalnej gospodarki jako całości. Albo UE, albo Stany Zjednoczone są największym partnerem handlowym i inwestycyjnym prawie wszystkich innych krajów w globalnej gospodarce. Gospodarki UE i USA odpowiadają za około połowę światowego PKB oraz za prawie jedną trzecią światowych przepływów handlowych. Gorzej na tym tle wyglądają stosunki gospodarcze USA-Polska. Wartość polskiego eksportu do USA wyniosła w 2016 roku 4,8 mld dol., a import z USA do Polski był na poziomie 5,6 mld dol. USA były w 2016 roku naszym dwunastym partnerem w eksporcie i ósmym w imporcie. W skrócie: Polacy więcej kupili ze Stanów Zjednoczonych, niż sprzedali Amerykanom. Niestety dużym problemem są ciągle istniejące utrudnienia wizowe.

Fotografia:  Kartka pocztowa wydana na pamiątkę pobytu Polaków w Iranie 1942-1945, Archiwum Państwowe w Gdańsku, PISK 4/179.