Życie młodych, niepełnosprawnych osób w Polsce – autentyczne wypowiedzi

(Pisownia oryginalna)

Nadia, 21l:

Gdy byłam małym dzieckiem, dało się zauważyć, że niepełnosprawność jest tematem tabu. Ludzie z różnymi schorzeniami zaliczającymi się do niepełnosprawności siedzieli tylko w domu, nie mieli za bardzo kontaktu ze światem. Gdy taka osoba pokazała się publicznie, częściej mogła się natknąć na krzywe spojrzenia, głupie, bolesne komentarze czy śmiech. Wiem to z własnego doświadczenia, ponieważ w życiu miałam styczność z różnymi reakcjami na widok mnie na wózku inwalidzkim. Z biegiem czasu na szczęście część społeczeństwa zaczęła postrzegać ludzi podobnych do mnie jako po prostu ludzi a nie kosmitów. Myślę, że dużym impulsem do zmiany myślenia innych jest moje nastawienie do życia i podejście do choroby. Wózek traktuję jako coś całkowicie normalnego, jako ozdobę a nie wyrok. 

Pamiętam jak usiadłam na swój pierwszy wózek inwalidzki w życiu. Kiedy mama powiedziała, że czas iść spać, zaczęłam płakać przekonana, że przez noc wózek zniknie. Dałam się jednak przekonać i od tamtego czasu poruszam się tym sprzętem codziennie z wielką radością i dumą. 

Uważam, że twierdzenie, iż niepełnosprawność to temat tabu, coś haniebnego i wstydliwego, to najgorsze, co może być. Codzienność ludzi poruszających się inaczej niż pełnosprawni, autystów czy z zespołem Downa, którzy mimo wszystko potrafią czerpać z życia i walczą o siebie, jest godne podziwu. Każda z tych osób jest normalna, wyjątkowa. Z tą różnicą, że utrzymanie zdrowia na dobrym poziomie wymaga stałej, często bardzo kosztownej rehabilitacji. Nie byłoby to takie dziwne, gdyby nie to, że nasz obecny rząd nie widzi problemu, dyskryminuje niepełnosprawnych. 

Warto zwrócić też uwagę na udogodnienia dla osób poruszających się na wózkach. Strome schody, dziury czy brak przejść dla pieszych i miejsc parkingowych  dla niepełnosprawnych, to główne przeszkody uniemożliwiające zwyczajne życie. 

Jako osoba ze specjalnymi potrzebami staram się radzić sobie jak najlepiej i się nie poddawać. Jest to jednak momentami trudne, bo czasem nie udaje mi się być w pełni samodzielną i muszę poprosić o pomoc, co nie przychodzi mi łatwo. 

Znam osoby, które nie zaakceptowały nadal swojej normalności i często czują się dotknięte, potrafią się smucić z tego powodu. W pełni to rozumiem, ponieważ nie każdy umie sobie poradzić ze stanem faktycznym swojej egzystencji. Staram się jednak pokazywać im, że są równie wartościowi, co zdrowi ludzie. 

Jako, że jestem przykładem osoby uważanej przez wielu za ,,inną”, mogę stwierdzić śmiało, że są plusy i minusy życia w trochę nietypowy sposób. Wykorzystując swoją chorobę mogę uczyć drugą osobę tego, co dla mnie jest normalne a dla niej nie. Każdy mój dzień to szereg przeszkód, które pokonuję najdzielniej jak tylko mogę. Moje życie to niekończąca się walka o siebie, bo wiem, że niektórych aspektów nikt za mnie nie polepszy. Nawet błahe spotkanie z przyjaciółmi w szkole czy gdzieś na mieście sprawia mi przyjemność, choć niekiedy pojawiają się nieprzyjemne sytuacje. 

Wsparcie bliskich osób i chociażby szacunek i tolerancja są kluczem do tego, by żyło się mimo wszystko lepiej, łatwiej. Dlaczego? Ponieważ mając uraz na psychice w postaci nietolerancji, wytykania palcami czy obelg od innych, nie będziemy mieć motywacji do stawiania czoła przeszkodom. Powracając do tematu autystów – znam ich trochę i widzę, z jakimi problemami borykają się ich rodziny. Tu też dochodzi czasem do wykluczenia, mają pod górkę, ciężko niekiedy o terapie, które są tym osobom ze zmianami neurologicznymi po prostu potrzebne, by nie zamknąć się w sobie. 

Do tematu niepełnosprawności, według niektórych osób z mojego otoczenia, podchodzę z czułością i luzem. Czy to prawda? Tak, ponieważ sama spostrzegłam, że kiedy opowiadam o swoim czasem zagmatwanym życiu, robię to z wrażliwością, czule i z kompletną akceptacją. Moim jedynym marzeniem jest, by inne osoby z podobnymi problemami zdrowotnymi, spróbowały chociaż je zaakceptować. Kolejnym etapem było u mnie pokochanie samej siebie, ponieważ uważam, że żeby pokochać innych, trzeba najpierw pokochać samego siebie. 

Zuza, 19l:

Moje spostrzeżenia na temat poziomu życia osób niepełnosprawnych w Polsce jest następująca: Od małego byłam uznawana za ,,dziwadło’’ ponieważ byłam inna, jeździłam na wózku zamiast chodzić normalnie po nogach. Spotykały mnie różne przykre sytuacje już jako dziecko. Ludzie postrzegali mnie nie jako normalnego człowieka, tylko jako odludek. Było to bardzo bolesne dla mnie, pamiętam, że często płakałam. Przejmowałam się takim traktowaniem jakoś do mojego 10 roku życia, później po poważnej rozmowie z rodzicami wszystko zrozumiałam, poznałam swoją wartość i powiedziałam, że ,,Nie dam sobie w kaszę dmuchać”. Gdyby nie rodzice, na pewno miałabym problem z tym do dzisiaj. Teraz czuje się dobrze sama ze sobą, wiem co potrafię, a czego nie potrafię, znam swoją wartość.  Wiem, że nie jestem z tym sama, mam osoby, które mnie wspierają: rodzina i przyjaciele na których zawsze mogę liczyć. Są momenty w moim życiu w którym mam ochotę rzucić wszystko i po prostu się poddać. Jestem osobą bardzo wrażliwą, i choć nie obchodzi mnie zdanie innych na mój temat, to moje problemy, które spotykają mnie w życiu codziennym czasami mnie wykańczają. Ale wiem, że jestem silna, nie mogę się poddać bo mam dla kogo żyć! 🙂  Jeśli chodzi zaś o sprawy finansowe to uważam, że gdyby nie niektóre fundacje, czy inne pomoce to nie poradzilibyśmy sobie sami w naszym kraju. Dofinansowania, które otrzymujemy od rządu, renty to po prostu szkoda słów. Jesteśmy osobami, które są niezdolne do pracy, oczywiście nie wszyscy ale takie osoby jak ja z moją niepełnosprawnością uważam że nie poradziłyby sobie dobrze w każdej pracy. Dlatego jestem teraz w Szkole Policealnej na kierunku technik-administracji, wydaje mi się że wykształcenie i wiedza jaką zdobędę po tej szkole pozwoli mi w końcu iść do pracy, i w końcu będę normalnie żyć. Teraz często brakuje mi pieniędzy, Kupuje leki, jedzenie i inne produkty potrzebne mi do przeżycia i gdybym mieszkała sama, to wątpię w to żeby zostało mi coś pieniędzy do życia. Mam nadzieje, że z czasem już będzie tylko lepiej! Nigdy się nie poddam i zawsze będę dążyć do celu, by wieść szczęśliwe, ,,wygodne’’ życie. Mówi się że ,,pieniądze szczęścia nie dają’’, ale co to by było za życie w Polsce bez pieniędzy. 😀 

Łukasz, 19l:

Uważam, że osoby niepełnosprawne nie dałby by rady przeżyć w naszym kraju, gdyby nie różne fundacje, czy stowarzyszenia, ponieważ niektóre dofinansowania otrzymywane od rządu to tzw. „Śmiech na sali”… Jeśli chodzi o traktowanie w społeczeństwie to dopóki nie wyruszyłem w późniejszym etapie swojej edukacji (liceum) do większego miasta byłem pomijany w stosunkach towarzyskich. Miałem tak na prawdę może jedną, dwie osoby, które uważały mnie za normalnego człowieka, a od czasu, gdy kontynuuje edukację w Poznaniu bądź od czasu, gdy zacząłem uprawiać koszykówkę na wózkach czuje, że jestem równy, że nie ma czegoś takiego jak równy i równiejszy. Dzisiaj potrafię żartować nawet ze swojej choroby bo dystans w tym wszystkim pozwala nam odciąć się od ludzi, którzy może dzisiaj złośliwe nas hejtują. Jak ja to mówię: „Ja mam sprawne nogi… tylko bardziej okrągłe” ?. Gdy ktoś próbuje mi wmówić, że czegoś nie zrobię mu „To teraz patrz…” i robię to może w inny sposób niż pełnosprawny, ale mam swoje sposoby na przeróżne czynności. Tego nauczyli mnie ludzie z mojego otoczenia m.in. ludzie ze środowiska sportowego.

Klaudia, 22l:

Niepełnosprawność jest bardzo powszechna na świecie. Jest niepełnosprawność ruchowa czyli taka którą można zauważyć u danej osoby oraz taka której nie idzie zauważyć. Żadnych z tych osób nie należy odsuwać. Sama jestem osobą niepełnosprawną poruszającą się na wózku inwalidzkim i osobiście mogę przyznać, że życie z chorobą nie jest łatwe.  Czasami osoby takie są odsuwane od reszty społeczeństwa, nie akceptowane, obrażane co powoduje brak chęci walki o siebie. Niestety sama byłam ofiarą w klasie w szkole podstawowej gdzie jedna koleżanka odsuwała ode mnie resztę koleżanek z klasy i często zaczęło się to zmieniać. Od tego momentu bałam się uczęszczać dalej do szkoły na każdym etapie edukacyjnym. Potem nadszedł czas gimnazjum, szkoła w tym samym budynku, w klasie sytuacja minimalnie lepsza. Po skończeniu gimnazjum nadszedł czas na liceum, szkoła zupełnie nowa, otoczenie również. Jednak dziś mogę stwierdzić, że jest to najlepszy czas podczas mojej edukacji. Poznałam wspaniałych ludzi.

Przez swoją chorobę stworzyło się u mnie wiele barier. Bałam się normalnie funkcjonować bo myślałam sobie, że ludzie będą się ze mnie śmiać a tymczasem tak nie jest. Gdy jestem gdzieś w sklepie, na mieście to inni patrzą na mnie z życzliwością i uśmiechem. Czasami się zdarzy, że usłyszę pytanie,, Pomóc pani w czymś?”

Dzięki jednej z koleżanek uczęszczałam i chcę wrócić na zajęcia organizowane co miesiąc. Tego również się bałam, ale po rozmowie dałam się namówić i nie żałuję. 

Każdy z nas jest człowiekiem nie ważne czy mierzy się z widoczną niepełnosprawnością czy też nie widoczną. Wielu osobom jest ciężko mówić o swojej chorobie, ponieważ może się to wiązać z różnymi życiowymi przeżyciami. U mnie do dziś zdarza się, że mówiąc o swojej chorobie czy przypominając sobie co mi bliscy mówili to mam łzy w oczach. 

Każdą barierę i strach idzie przezwyciężyć, zwłaszcza z bliskimi osobami, które wspierają zwykłymi tekstami; ,, To nie twoja wina,  że taka/ i się urodziłaś/ eś” albo  ,, Jestem przy Tobie”. I to jest prawda, bo to nie jest wina nikogo z nas, a to czy ktoś nas zaakceptuje czy nie, to już sprawa indywidualna. Dziś mimo różnych przeżyć, cieszę się, że mogę żyć i cieszyć się z każdej chwili  z rodziną, znajomymi. Czasami jest ciężko zaakceptować to jakim się jest, ale gdy to zrobimy jest dużo łatwiej dla nas jak i również dla otoczenia. Akceptacja samego siebie jest najważniejsza, potem możemy zyskać to samo od innych oraz zrozumienie i wsparcie.